9/26/12

Upamiętnienie Żydów z Sokołowa


23 września na Małym Rynku odbyła się uroczystość upamiętniająca sokołowskich Żydów, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Wzięli w niej udział mieszkańcy miasta, zaproszeni goście oraz Eduardo Angielczyk, którego rodzina pochodziła z Sokołowa.

Jom Kippur to najpoważniejsze święto żydowskie w wymiarze duchowym. Według tradycji tego dnia Mojżesz zszedł z góry Synaj z drugimi Tablicami Praw i oznajmił Hebrajczykom, że Bóg przebaczył im grzech kultu "złotego cielca". I właśnie dlatego w tym dniu, każdego roku, każdy Żyd z osobna i Żydzi jako naród mogą oczyścić się ze swoich grzechów i otrzymać przebaczenie.
W Torze napisano: "Oto dla was ustawa wieczysta: dziesiątego dnia siódmego miesiąca będziecie pościć. Nie będziecie wykonywać żadnej pracy, ani tubylec, ani przybysz, który się osiedlił wśród was. Bo tego dnia będzie dla was dokonane przebłaganie, aby oczyścić was od wszystkich grzechów. Przed Bogiem będziecie oczyszczeni."



Jom Kippur w 1942 roku przypadał 21 września. Dzień później rozpoczęła się zagłada sokołowskiego getta. Około 6 tysięcy osób zostało wypędzonych ze swoich mieszkań w getcie na Mały Rynek. Stąd musieli przemaszerować na stację kolejową. Tam Niemcy kazali im wejść do bydlęcych wagonów, którymi przewieźli ich do obozu śmierci w Treblince. Prawdopodobnie wszyscy zginęli zaraz po przyjeździe.
Ponieważ w tym roku 22 września wypadał w sobotę, a więc w Szabat, uroczystość upamiętniająca została zorganizowana w niedzielę.
Podczas uroczystości usłyszeliśmy fragmenty wspomnień z tamtego okresu. Przeczytali je: Paweł Kryszczuk z Sokołowskiego Ośrodka Kultury oraz Karolina Skibniewska z Katolickiego Radia Podlasie. Pierwszy fragment to relacja Szepsela Grynberga, którą złożył już po wojnie. Drugi to wspomnienia Gołdy Ryby, która w późniejszym czasie przybrała nazwisko Jadwiga Górska i ukrywała się w okolicach Sokołowa. Następnie wysłuchaliśmy modlitwy, która zachowała się w Archiwum Ringelbluma. Z jidysz przetłumaczyła ją Anna Ciałowicz z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.

"Podczas okupacji ludność się zwiększyła", wspominał Szepsel Grynberg. "I tak np w grudniu 1939 r. sprowadzono transporty Żydów z Kalisza. Prócz tego przybywali w 1939 i 1940 r. Żydzi z Warszawy, z Łodzi. Jednocześnie w 1939 i na początku 1940 r. pewna część Żydów z Sokołowa przeszła na stronę radziecką, oceniałem tę ilość na około 1000 osób. W 1939 i 1940 śmiertelność była nieco wyższa od normalnej (przedwojennej). Żydów cudzoziemców w okresie okupacji w naszym mieście nie było. (...) Opaski zaprowadzono u nas w maju lub czerwcu 1940 r., 10 cm szerokości z niebieską gwiazdą Dawida od 10 lat życia. (...) W sierpniu 1941 r. getto w Sokołowie zostało zamknięte, ludność żydowska musiała się przenieść z polskiej dzielnicy. Getto się składało z dwóch części. Niemcy pragnęli w zasadzie umieścić Żydów w jednym getcie, ale za grube pieniądze udało się spowodować to, by jeszcze dzielnicę przydzielono na ten cel. Władze niemieckie coraz to zmniejszały obszar getta. Panowała ciasnota, przeciętnie 6-7 osób na pokój. (...)  Zwiększyła się ilość żebraków. Skupiało się życie na Małym Rynku, gdzie na placu znajdował się Judenrat. Czekano na nowiny. Szkoły nie działały. Tylko prywatnie uczono. Specjalnego kontaktu z polską organizacją podziemną nie było. Niektórzy z Żydów mieli możność czytania gazetek nielegalnych (polskich)."

"W dniu Jom Hakipurim 1942r. w południe getto zostało otoczone przez wojsko niemieckie, żandarmerię, policję polską i szpiclów", wspominała Gołda Ryba. "Dziadek stojąc przy oknie zasłoniętym firanką natychmiast spostrzegł jakiś gorączkowy ruch na ulicy getta w pobliżu domu. Po upływie kilku minut Niemcy wdarli się do getta i zaczęli wyprowadzać całe rodziny z domów na tak zwany Sammelplatz. W tej samej chwili ukryliśmy się wszyscy za podwójną ścianą w pokoju. Wkrótce po tym do naszego mieszkania wtargnęli Niemcy. Słysząc ich kroki wstrzymaliśmy oddech. Słyszeliśmy również, jak przetrząsają całe mieszkanie, strych, piwnicę. Wreszcie zaczęli bić pałkami o ściany i w ten sposób nas wykryli. Natychmiast odsunęli szafę, która była przystawiona do wejścia do kryjówki i z krzykiem i wrzaskiem kazali wszystkim wyjść. Następnie z biciem i przekleństwami wywiedli nas (było nas 5-ro: dziadek, babcia Rachel, mama i ja z siostrą) na podwórze, ustawili pod ścianą i przeliczyli, uderzając przy tym dziadka kolbą od karabinu. Zdawało mi się wtedy, że nas zaraz wszystkich na miejscu zabiją. Znów z biciem i krzykiem poprowadzili na Sammelplatz.
Na placu było już pełno ludzi, krzyk, płacz i bicie tych, co usiłowali zbiec. Naokoło placu mieściły się puste sklepy żydowskie. Towar już dawno znikł zrabowany przez Niemców. Do tych sklepów wszystkich znajdujących na placu wpędzono i zamknięto.
Był taki ścisk i tłok, że nie było miejsca nawet się odwrócić. Brak było powietrza, dzieci płakały, błagając pić."

Eduardo Angielczyk mieszka w Izraelu, ale urodził się w Urugwaju. Jego rodzina miała dom przy ul. Rogowskiej 9. - Moja rodzina mieszkała kilka metrów od Małego Rynku. Ten dom już nie istnieje, ale jestem pierwszą osobą z mojej rodziny, która po 70 latach przyjechała do Sokołowa Podlaskiego - wspominał Eduardo Angielczyk. - Nie ma znaczenia jak wiele osób przyszło. Cieszę się, że tu jesteście. Trudno mi opisać emocje, które wiążą się z pobytem w Sokołowie, ale chciałbym abyście wiedzieli, że być może nasi dziadkowie mieszkali przed laty blisko siebie. Razem dzielili radości ale przede wszystkim smutek tamtych czasów. Nieważne ilu nas jest, ważne aby każdy zapalił świeczkę ku pamięci ofiar żydowskich. Proszę, abyście pamiętali o tym co się wydarzyło.
Na zakończenie uroczystości zgromadzeni przeszli na stary cmentarz żydowski, gdzie Natan Dudek-Lewin, przedstawiciel Naczelnego Rabina Polski, zmówił modlitwę.
W spotkaniu wzięli udział mieszkańcy miasta, uczniowie, nauczyciele, harcerze.
Patronem uroczystości była Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie.

Następnego dnia w Szkole Podstawowej Nr 1 odbyło się spotkanie z uczniami, podczas którego Eduardo opowiadał o swojej rodzinie i historii sokołowskich Żydów.

Katarzyna Markusz

No comments:

Post a Comment